Kazanie o pokusach

Ks. Łukasz Szydłowski: O pokusach  (kazanie 18.02.2018)

Dzisiaj, drodzy wierni, widzimy w Ewangelii, jak Pan nasz, Jezus Chrystus jest „przez Ducha Świętego zawiedziony na pustynię”, „aby był kuszony od diabła”[1]. Można sobie zadać pytanie, dlaczego Pan Jezus to dopuścił, dlaczego chciał być kuszony przez diabła i dlaczego to akurat w ten sposób Duch Święty tu działał, żeby takie miejsce wynaleźć, gdzie diabeł mógłby kusić Pana Jezusa.

Pan Jezus chciał nam w taki sposób dać naukę, że od pokusy nigdy nie będziemy wolni. Możemy też sobie zadać pytanie, dlaczego Pan Bóg dopuścił, żeby Adam i Ewa byli wystawieni na pokuszenie, dlaczego Pan Bóg w ogóle do pokus dopuszcza. Dlaczego Pan Bóg jak gdyby „zastawia na nas sidła”, jak ktoś mógłby twierdzić? Stąd też chciano zmienić, może i chce się nadal zmienić modlitwę „Ojcze Nasz”, przez błędne rozumienie akurat tych słów: „nie wódź nas na pokuszenie”.

Drodzy wierni, powinniśmy wiedzieć, że Pan Bóg nas nigdy nie kusi specjalnie. Pan Bóg tylko dopuszcza pokusę, żeby osiągnąć z tego coś lepszego. Dzisiaj na podstawie rozważań ojca duchownego, ks. Scaranelli, chcę powiedzieć, jaki jest pożytek z pokus; dlaczego trzeba się nawet cieszyć, jak pokusy przychodzą; i że pokusy muszą być. Są one nawet konieczne, jeżeli chcemy rzeczywiście dostać się do nieba.

Ojciec Scaranelli wymienia 4 cele, jakie ma każda pokusa. Pokusę trzeba tutaj rozumieć w sensie właściwym. Mianowicie jako działanie diabła, który to duszę bezpośrednio kusi, np. przez ciało nasze, czy też zmysły nasze. Można też traktować pokusę jako pochodzącą z naszych namiętności. Pokusa może też wynikać z trudności zewnętrznych, które na nas spadają, które doprowadzają nas do takiego a nie innego rozwiązania.

  1. Pierwszym celem pokus, tych doświadczeń zewnętrznych, które nas mogą do grzechu doprowadzić, jest wypróbowanie naszej wierności. A więc Pan Bóg chce sprawdzić, czy jesteśmy wierni. Tak samo jest i w małżeństwie: jeśli trudności żadnych by nie było, to tak naprawdę w jaki sposób można by stwierdzić, czy ta wierność jest? Jeżeli nie ma pokus i trudności, to wierność nigdy nie da owoców. A więc po to też jesteśmy doświadczani przez trudności, żebyśmy pokazali Panu Bogu, że nie służymy Mu tylko dlatego, czy też jesteśmy razem nie tylko dlatego, bo jest fajnie, bo jest miło. Dlatego się Boga kocha, dlatego się drugą osobę kocha: dla niej samej mianowicie, a nie dla tego, co ona nam daje. Kochamy Pana Boga, nie dlatego, że otrzymaliśmy od Niego wiele dobra, lecz dlatego, że jest godzien miłości. I tak też po to Pan Bóg dopuszcza pokusę, żebyśmy byli kuszeni, doświadczani, ale żeby też się okazała i wolność nasza.

Drodzy wierni, kiedy Bóg dopuszcza do Was pokusę, chce Wam pokazać, że jesteście wolni – możecie zrobić albo jedno, albo drugie, „możecie zdecydować: albo być przy Mnie, albo przeciwko Mnie”. Człowiek niestety nadużywa swojej wolności grzesząc, ale sama pokusa pokazuje, że nie jesteśmy niewolnikami; że Pan Bóg nie chce niewolników. Chce, żebyśmy się zdecydowali, po której stronie jesteśmy. Dzisiaj widzimy w Ewangelii, jak przed Chrystusem cały świat się rozpościera. Diabeł Mu pokazywał wszelkie bogactwa i powiedział: wybierz albo to, albo Pana Boga.[2] Ale oczywiście są konsekwencje tego wyboru, „jak wybierzesz bogactwa i to wszystko, to będą konsekwencje”. I tak samo przed nami: Pan Bóg nam powie: „człowieku, jesteś wolny. Człowieku, zrobisz, co chcesz. Ale potem są konsekwencje tej twojej wolności.” Dlatego lepiej się zastanowić nad swoimi czynami, żeby później nie żałować tego, co się zrobiło.

  1. Drugi cel pokus i doświadczeń: ugruntować w cnocie. Jeżeli nie będzie żadnego doświadczenia, nie będzie żadnej trudności, w jaki sposób cnota będzie umocniona? Cnota jest to stała właściwość duszy, która sprawia, że człowiek w sposób łatwy, w sposób szybki oraz w sposób lekki spełnia uczynek dobry. Nie jest możliwe, żeby człowiek posiadał cnotę, jeżeli nie ma trudności. Bo jeżeli ma tylko takie wydarzenia w swoim życiu, które są łatwe, lekkie i które chętnie robi, to ochoczo, z wielką radością je spełnia. A gdy się pojawią trudności, to wtedy się tak naprawdę okazuje, jakie postępy człowiek zrobił w cnocie. Każda cnota musi być wypróbowana. Dlatego Pan Bóg zsyła pokusy, aby człowiek również nie popadł w gnuśność. Inaczej spoczęlibyśmy na laurach i myślelibyśmy: „jestem taki doskonały, że nic mi nie grozi”. Nie. Jesteśmy na wojnie, cały czas na wojnie. I musimy walczyć.

Miałem niedawno wykład o ekumenizmie i patrzyłem na schematy soborowe, jak ojcowie Soboru Watykańskiego II chcieli zmienić dokument, który to (Lumen gentium) nosił początkowo nazwę „O Kościele wojującym”. Niektórzy oburzali się na tę nazwę: „To nie może być Kościół wojujący, to musi być Kościół pielgrzymujący, Kościół wędrujący, ale nie Kościół wojujący!” Lecz nasze życie duchowe jest właśnie wojowaniem. Nie możemy sobie odpuścić i powiedzieć: „teraz spocznę, koniec wojny”.

  1. Trzeci cel, dlaczego Pan Bóg pozwala, byśmy byli kuszeni i doświadczani: chce w nas wyrobić pokorę. Żeby człowiek nigdy sobie nie ufał. Tak też było ze św. Piotrem apostołem. Otóż św. Piotr był pewny samego siebie. Mówił: „Panie, ja Ciebie nie zdradzę”. I Piotr upadł.
  2. I po czwarte, abyśmy mogli przez wytrwałe zwalczanie pokus zasłużyć sobie na większą łaskę w życiu, a nagrodę w niebie. Jak mówi św. Jakub, „błogosławiony mąż, który zwycięży pokusę, bo gdy będzie wypróbowany, otrzyma koronę życia, którą obiecał Bóg tym, co Go miłują”[3]. Nie mamy zasług. W jaki sposób chcemy to niebo osiągnąć? Przez walkę, przez upór. Przez ciernie do gwiazd, przez trudy do gwiazd się dochodzi. A więc to musi być.

Tak więc drodzy wierni, kiedy doskwiera nam jakaś pokusa, kiedy przychodzą trudności, to jak od razu weźmiemy pod uwagę te 4 cele, to zawsze będziemy inaczej do niej pochodzić. Nie że to kolejna plaga, która na mnie spada, „plaga egipska”, kolejna trudność, że teraz Pan Bóg mi tu kłody rzuca pod nogi i Pan Bóg chce mnie przywieść do upadku. Nie. Pan Bóg ci na tyle ufa, na tyle cię kocha, że chce ci dać możliwość, żebyś zasłużył sobie na niebo, żebyś mógł cnotę większą zdobyć, żebyś mógł pokazać mu swoją miłość. To jest tak naprawdę okazja. Okazja do czegoś dobrego. To jest dobrodziejstwo ze strony Pana Boga. Tylko nie należy dojść do wniosku, że na pokusę należy się wystawiać – tego oczywiście nie wolno.

Drodzy wierni, jak walczyć z pokusą, kiedy się pojawi? Tutaj ojciec Scaranelli podaje 3 środki do walki z pokusą:

  1. Po pierwsze, od razu starać się reagować. Nie pertraktować. Z diabłem się nie pertraktuje. Wiadomo, do czego doprowadziła pertraktacja z diabłem w raju: zakończyła się wielką porażką, wielką klęską. Gdy pojawi się pierwsza pokusa, pierwszy pociąg do grzechu – nie pertraktować, nie zastanawiać się nad tym, bo wtedy diabeł się cieszy. W przypadku Pana Jezusa widzimy krótką odpowiedź. Krótką, automatyczną odpowiedź, a nie różne dyskusje z diabłem. Wtedy trzeba powiedzieć „idź precz, szatanie”. W taki sposób, tak pokusie należy odpowiadać. Nie wchodzi się w żadną dysputę z pokusą. Kiedy się pojawia, od razu należy ją odrzucić. Stąd też ważna jest pewna czujność. Tej czujności nie da się wyrobić, kiedy człowiek jest cały czas zajęty tylko innymi rzeczami, a nie swoją duszą. Gdy o duszy zapomina, ciężko mówić o czujności. Tak naprawdę będzie wiele myśli, wiele pokus przychodziło i człowiek nawet nie spostrzeże, co w jego duszy się znalazło.
  2. Drugi środek do walki z pokusą to modlitwa. Wtedy nie my sami walczymy, ale Pan Bóg jest po naszej stronie.

III. I trzeci środek: bezgraniczna ufność w Panu Bogu połączona z zupełnym niedowierzaniem sobie. Ufać Panu Bogu. I na czym tą ufność oprzeć? Po pierwsze na tym, że szatan jest jak pies na smyczy, który nic nam nie zrobi, gdy Pan Bóg go trzyma. Diabeł nic nam nie może zrobić. Pokusa nigdy nas nie może powalić. Bóg też nie pozwoli, żeby pokusa była ponad nasze siły. Pamiętajmy: kiedy jest trudność albo pokusa, to nigdy nie przewyższa naszych sił. Jest dokładnie dopasowana do naszych możliwości. Pan Bóg jest zawsze przy nas obecny. Szczególnie przy tych, którzy są w utrapieniach. Cytując psalm: „Bliski jest Pan tym, którzy są strapionego serca.”[4] Pan Bóg jest blisko tych, którzy cierpią. Kogo Bóg miłuje, tego biczuje. Kiedy kogoś doświadcza, kiedy są pokusy, to znaczy, że Pan Bóg nam wtedy miłość Swoją okazuje. Syna Swojego nie nienawidził, ale kochał jak najbardziej. „To jest Syn mój Umiłowany,” powiedział Pan Bóg o Synu Swoim, „w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”[5]. Pozwolił, żeby ten Jego Syn Umiłowany na krzyżu zawisnął. To nie znak nienawiści, ani znak niechęci Pana Boga, ale znak Jego przychylności. Dlatego św. Paweł w innym miejscu mówi: „Jeżeli teraz służysz Panu Bogu, to szykuj się na doświadczenia, szykuj się na pokusy, szykuj się na trudności”. Tak jest. Ponieważ diabeł widząc, że człowiek chce dobra, będzie widział, że tutaj jest więcej do zyskania, tutaj jest większy owoc do zebrania i stąd chce bardziej atakować. Tam, gdzie człowiek w grzechach żyje, diabeł niczego nie zbierze. Tam, gdzie człowiek się stara, tam też będzie atak, tam też będzie pokusa. Tak więc na to się, drodzy wierni, szykujmy. Kościół od samego początku w Wielkim Poście o tym przypomina. Jest to 40-dniowa walka. Jest to czas Bogu miły, czas, w którym to też szczególne łaski Bóg przygotował.

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

[1] Mt 4,1

[2] Mt 4,8n

[3] Jak 1,12

[4] Ps 34,19

[5] Mt 17,1-9

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii kazania i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.