- Łukasz Szydłowski, kazanie 12.02.2017
Temat: Grzech spowszednienia.
W dzisiejszą niedzielę, niedzielę pięćdziesiątnicy, cóż można nowego powiedzieć. Wierni przychodzą na Mszę i wciąż widzą tego samego księdza, może nawet słyszą te same kazania, zero urozmaicenia. Rok kościelny jest nadal taki sam: czytania, które słyszymy teraz, usłyszeliśmy także rok temu. Jedną z głównych ról, jaką kapłan musi spełniać, to wzywać nieustannie siebie, jak i wszystkich wiernych do czuwania. Mówi o tym także św. Paweł: należy znów wzbudzić swoją czujność. Dzisiaj Pan nasz Jezus Chrystus mówi, że wielu jest wezwanych, ale mało wybranych. Drodzy wierni, jest to przerażające, ponieważ wezwani jesteśmy wszyscy tutaj obecni, jednak może się okazać, że tylko nieliczni z nas dojdą do Nieba. Niestety nie jest tak, że każdy katolik osiągnie wieczne szczęście. Trzeba nieustannie budzić swoją czujność, trzeba nieustannie przypominać sobie, że nie ma się zagwarantowanego biletu do Raju. Najpierw należy na ten bilet zasłużyć. Św. Paweł przestrzega: jeśli nie staniemy w zawodach i nie będziemy biegli, to możemy nie zdobyć przepustki. Jedną z wad, którą każdy z nas musi w sobie zwalczać, jest bunt wewnętrzny i pewne przekonanie o tym, że coś mi się należy. Człowiek ma w swoim sercu zaszczepiony głos Boży. Jednak oprócz niego istnieje w nas jeszcze inny: głos deklaracji wolności człowieka. To, co wyraziła deklaracja wolności człowieka, znajduje się w zarodku w każdym z nas. Pragniemy, domagamy się swoich praw: do życia, do wolności słowa, itd. Dzieje się tak, ponieważ wewnątrz człowieka zrodził się bunt przeciw Panu Bogu oraz chęć niezależności.
Dzisiaj szczególnie chcę traktować o błędnym przekonaniu, że coś nam się należy. Aby zrobić wielki postęp w życiu duchowym, każdy musi zejść na ziemię i zrozumieć, że wiele rzeczy, które są nam darmo dane i wydają się oczywiste, wcale takimi oczywistymi nie są. Problem polega na tym, że człowiek się przyzwyczaja. Dzisiaj, w pierwszą niedzielę przedpościa, chciałbym pobudzić was do tego, żebyście nad prawdami oczywistymi nie przechodzili obojętnie. Jeśli tylko człowiek się zastanowi, to odkryje, że ma przed sobą piękne bogactwo, a mimo to wciąż szuka czegoś innego. Mamy do czynienia, drodzy wierni, z rzeczami które zostały nam dane: z łaską uświęcającą, Najświętszym Sakramentem, spowiedzią. Wiara, modlitwa, nabożeństwa, codzienne życie, doczesne dobra, ale także miłość drugiej osoby to podstawowe rzeczy, jakie otrzymaliśmy. Wszystko to wydaje się oczywiste, w pewnym sensie normalne. Cotidiana vilescunt- rzeczy codzienne powszednieją. Musimy nieustannie uświadamiać sobie, że uzyskanie tych wszystkich dóbr nie jest czymś, co nam się należy. Nie, drodzy wierni, nic nam się nie należy. Nie możemy przyzwyczajać się do otrzymywania, bo będzie z nami źle. Jeśli monotonia życia sprawi, że konkretne rzeczy zaczną nam powszednieć, wręcz nas nudzić, to popadniemy w niebezpieczeństwo. Z czasem to, co codzienne, staje się jak gdyby samo przez się zrozumiałe. Nie możemy spocząć na laurach. Musimy starać się o to, żeby dobra, które otrzymaliśmy, w pewien sposób się rozwijały. Tak jest w przypadku łaski i chociaż często się o niej mówi, to wielu o niej zapomina. Łaska jest darem od Pan Boga, darmo danym. Pan Bóg robi nam przysługę, że jej łaskawie udziela. Natura ludzka sama z siebie nie zasługuje na to, by otrzymać łaskę. Co więcej, nie może nawet pragnąć tej łaski, jeśli Bóg jej nie da. Rozważmy, drodzy wierni, czy przypadkiem nie mamy następującego myślenia: mam łaskę, straciłem ją, pójdę do konfesjonału i wezmę ją natychmiast z powrotem do siebie. Człowiek często zachowuje się tak, jakby musiał łaskę dostać. Zazwyczaj umyka naszej uwadze fakt, że Bóg może drugi raz tej samej łaski nie udzielić. Jeśli raz stracę dar, jaki otrzymałem, to Bóg nie jest zobowiązany dać mi go po raz kolejny. I tu właśnie okazuje się, że wielu jest wezwanych, ale może być mało wybranych. To przerażające, ale na tym właśnie polega łaska: Bóg nie jest zobowiązany udzielić jej po raz kolejny. I kiedyś Bóg nie da jej drugi raz. Da sto razy, ale za sto pierwszym powie „nie dam ci”. Jeśli podejdziemy do tego w taki sposób, to zaczniemy rozmyślać: nie mogę tego tak łatwo stracić, bo może to być ostatni raz, kiedy ją otrzymałem. Nad tak oczywistą prawdą warto się zastanowić. Nowa teologia głosi, że człowiek ma prawo do łaski w imię praw człowieka. Miejcie świadomość, drodzy wierni, że Bóg może w końcu powiedzieć „dosyć!” i nie dać jej drugi raz.
Najświętszy Sakrament jest kolejną rzeczą tak oczywistą dla wielu. Ksiądz przyjdzie, odprawi Mszę, wypowie słowa konsekracji i Pan Jezus zstąpi na Ołtarz. Oczywiście, tak się stanie. Pan Jezus zstąpi z nieba na ziemię, a człowiek może nawet nie raczy Go przyjąć. To dla nas takie normalne, że Bóg przychodzi na ziemię, takie oczywiste. Trzeba rozważyć tą wielką tajemnicę, że Pan Bóg w Najświętszym Sakramencie to żywa osoba, taka jak ta, która siedzi tutaj obok ciebie- osoba, która ma serce, uczucia. Proszę się postawić na miejscu Pana Jezusa. Przychodzisz dla kogoś, a ta osoba reaguje z pewnym zobojętnieniem, jakby to było coś całkowicie zwyczajnego, że się pojawiłeś. Jak byś się poczuł? Osoba, która nas kocha, która chce nam wszystko dać, przychodzi, a my mówimy „obojętne mi to”. Msza Święta może spowszednieć, drodzy wierni. Na to niebezpieczeństwo jest narażony także kapłan.
Jeśli chodzi o sakrament spowiedzi, ksiądz zazwyczaj udziela rozgrzeszenia. Istnieje pewien schemat, który określa, kiedy kapłan może to zrobić. Jednak człowiek zapomina o jednej istotnej rzeczy: kapłan nie zna duszy dokładnie, nie ma daru czytania serca, więc udzielając rozgrzeszenia bazuje przeważnie tylko na podstawie tego, co właśnie usłyszał. Jeśli człowiek myśli, że się wyspowiadał, a robi to po prostu z rutyny, spowiedź może nawet być nieważna. Możecie się pomylić, drodzy wierni, myśląc, że macie prawo do rozgrzeszenia, że na pewno je otrzymacie. Bez głębokiego żalu może się okazać, że spowiedź będzie nieważna. Człowiek nie ma prawa do otrzymania rozgrzeszenia, może nie spełnić koniecznych do tego warunków. Te dary są dla ludzi dobrze dysponowanych. W Ewangelii według św. Mateusza czytamy, że pereł się przed świnie nie rzuca. Człowiek źle dysponowany nie ma prawa do tego, co święte. Może jedynie prosić o to, co święte. Są to ostre słowa, wychodzące naprzeciw temu, co propaguje ten świat. On mówi, że człowiek ma prawo do wszystkiego, że człowiekowi się wszystko należy. Nie! Człowiekowi się nic nie należy. Trzeba odeprzeć od siebie takie myślenie, które ten świat krzewi.
Rozważając dar wiary, trzeba zwrócić uwagę na bardzo istotny fakt. Jesteśmy katolikami z łaski Bożej, nie urodziliśmy się nimi. Wiara jest drogim skarbem, który nie jest nam dany z góry na zawsze. Pięć miliardów ludzi go nie ma, a my bardzo łatwo możemy go stracić. Wiara nam powszednieje, tak samo jak modlitwa. Czasami modlitwa potrafi spowszednieć tak bardzo, że wydaje nam się, iż Pan Bóg ma obowiązek nas wysłuchać. Niezwykle często modlimy się powierzchownie, w roztargnieniu. Obieramy postawę wyrażającą, że zrobiliśmy to, co do nas należy, więc Pan Bóg niech teraz zrobi to, co należy do Niego. Drodzy wierni! On bierze nas na swoją audiencję i to jest zaszczyt, że możemy do Niego mówić. Nie możemy o tym zapominać.
Rozpatrzmy teraz kwestię życia codziennego. Wieczorem idziemy do łóżka, a rano o pewnej godzinie budzi nas budzik. Ale pewnego dnia nas nie zbudzi. Nawet jeśli ktoś ma dopiero dziesięć czy piętnaście lat, niech się nie przyzwyczaja do swojego życia. Życie, tak jak łaska – nie jest nam dane samo od siebie. Życie daje nam Pan Bóg, który w każdym momencie musi nas przy nim utrzymywać. Dlatego właśnie w błędzie jest człowiek, który przyzwyczaił się, że każdego dnia się budzi. Nasze życie ziemskie za chwilę może zostać przerwane. Życie samo w sobie wydaje się być bardzo oczywistym darem. Jeśli człowiek przyzwyczai się do takiego rozumowania, to później zacznie mówić, że ma do niego prawo. Jeśli życie zostanie komuś zabrane, to człowiek się buntuje: jak Bóg mógł zabrać życie człowiekowi, który ma osiem lat? Dzieje się tak dlatego, że przyzwyczaił się, że ma do tego prawo. Proszę zwrócić uwagę na słowa modlitwy “Ojcze nasz”: Prosimy Boga Ojca: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Prosimy o zwyczajny pokarm, o chleb. Skoro prosisz Pana Boga o chleb powszedni, to dlaczego myślisz, że należy ci się wszystko inne? Te rzeczy też trzeba sobie u Pana Boga wyprosić.
Powoli kończąc powiem o tym, co jest bardzo ważne, mianowicie o miłości drugiego człowieka. Jeśli ktoś zdobył czyjąś miłość, na przykład przez związek małżeński, to nie znaczy, że obrączka zwalnia go od starania się o tą osobę i od miłości do niej. Tak naprawdę to jest dopiero początek ubiegania się o nią. Dopiero w tym momencie człowiek zadeklarował, że przez całe życie chce wybranej połówce okazywać tą miłość, z dnia na dzień coraz bardziej. Niech sobie nie myśli, że teraz trzeba żyć tak, byleby tylko doczołgać się do mety i jakoś w tym związku przetrwać. Patrząc na małżeństwo: czy chciałbyś słyszeć codziennie od swojej ukochanej osoby „mam prawo i żądam”? Szczęśliwe małżeństwo polega na tym, że zapominamy o swoich sprawach i myślimy o drugiej osobie – jak ją pocieszyć, jak okazać jej miłość. Na tym polega szczęśćie życia rodzinnego. Jeśli masz przekonanie, że ci się należy i grozisz niezadowoleniem, jeśli nie otrzymasz, to będzie ci trudno.
Życie w złudzeniu, że masz prawo i że Pan Bóg albo druga osoba musi ci to dać, to wielkie niebezpieczeństwo. Drodzy wierni, musimy walczyć o Serce Pana Boga i o serce drugiej osoby. Jak mówi św. Paweł, człowiek, który przestanie walczyć i spocznie na laurach, nie dobiegnie do końca. Jeśli w życiu duchowym przyzwyczaimy się, że mamy łaskę, życie, dobra doczesne, Mszę i modlitwę, to stracimy to wszystko.
Ospałość i apatia to straszna choroba. W dzisiejszym świecie ludzie śpią. Niszczy się Ojczyznę, Kościół, a oni śpią. Ktoś może powiedzieć, że my akurat nie śpimy. Oby tak było! Pamiętajmy, że od nas wymaga się więcej, drodzy wierni.
Jedną z rzeczy, która podczas tych rozważań nasuwa się na myśl, jest postawa ludzi przed Soborem Watykańskim II. Dlaczego wszyscy ci ludzie zostali bez wiary? Dlaczego utracili ten skarb? Dlaczego teraz w kościołach nie ma tego, co było kiedyś? Dlatego, że niezmienna Msza ludziom spowszedniała. Powszednienie, drodzy wierni, jest początkiem wszelkiej zdrady. Nawet w małżeństwie – jeśli spowszednieje mi mój mąż czy żona, to zaczynam szukać radości gdzieś indziej. Tak samo ma się sytuacja z Panem Bogiem – kiedy spowszednieje mi wiara, Msza, modlitwa, zacznę szukać gdzieś indziej. Dopuszczę się cudzołóstwa. Drodzy wierni, nauka posoborowa jest nauką cudzołożną. Cudzołożą publicznie duchowni Kościoła z innymi religiami, nową teologią, z nowymi rytami protestanckimi. Dlaczego? Bo Pan Jezus stał się nudny, gorliwa modlitwa stała się nudna, całe bogactwo Kościoła katolickiego stało się dla ludzi nudne. Rzekomo potrzeba im nowoczesności, atrakcji. Obecnie wprowadza się ruchy charyzmatyczne, których wiodącą myślą jest ta, która mówi, że trzeba czuć Pana Jezusa. Zgodnie z tym przekonaniem, człowiek wierzy dopiero wtedy, kiedy czuje.
Jak uniknąć swojej zguby?
Po pierwsze, nie przyzwyczajać się. Nie traktujmy tych wszystkich łask tego jako samo przez się zrozumiałych. To jest wielki dar. Jeśli człowiek ma przekonanie, że to skarb darmo dany, to będzie starał się go zgłębić, poznać i pokochać. Toteż wymagałoby, aby łaskę, życie, sakramenty, miłość drugiej osoby cenić, bo można to wszystko stracić. Musisz pojąć, jakie wielkie bogactwa posiadasz, nie przechodzić obok nich obojętnie oraz cieszyć się z tego, co dostałeś. Ludzie mają wielkie wymogi co do posiadania. Niech człowiek doceni wszystko to, co ma: słuch, wzrok, obecność kochającej go osoby, a nie wciąż wylicza, czego mu brakuje. To, co człowiek dostał, jest tak wielkim bogactwem danym za nic, że należy tylko się z niego cieszyć. Życie będzie wtedy wyglądało inaczej. Należy walczyć o dobra. Skoro tak łatwo je utracić, to trzeba z całych sił starać się zdobyć serce Pana Boga i serce drugiej osoby. Nie jednym atakiem. Trzeba cały czas dokładać wysiłku, bo walka trwa do końca życia. Jeśli nie będziemy się starać, nasza miłość do drugiej osoby może osłabnąć. Tak samo sprawa się ma z Panem Bogiem: jeśli w połowie drogi staniesz, bo braknie ci zapału, rzecz jasna nie dobiegniesz do końca. Nie znajdziesz się wtedy w gronie tych, którzy zostali nie tylko wezwani, ale także wybrani.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!